NADZIEJA POLSKI WALCZĄCEJ
Dziś znak Polski Walczącej uznany jest za symbol narodowy. Można go używać bez obaw. Nosić z dumą na koszulce, albo wytatuować na ramieniu. Czy pamiętacie jeszcze jak młodzi ludzie nie zważając na zagrożenie umieszczali znak Polski Walczącej na murach pogrążonej w wojnie Warszawy?
Mały sabotaż
Organizacja Wawra zajmująca się małym sabotażem przyczyniła się do rozpowszechnienia znaku Polski Walczącej. Nieodłączną częścią ich działań było malowanie kotwic.
Robili to wszędzie gdzie tylko się dało. Polska Walcząca pojawiała się na murach, przystankach, słupach elektrycznych i tablicach ogłoszeniowych. Co więcej, udało im się oznakować kilka tysięcy egzemplarzy „Nowego Kuriera Warszawskiego”.
Taktyka
Do malowania kotwic potrzebne były dwie osoby. Jedna stała na czatach, druga umieszczała znak.
Symbol Polski Walczącej najczęściej malowano farbą lub smołą za pomocną pędzla. Niektórzy używali szablonów lub stempli.
Przy miejscach trudno dostępnych najlepiej sprawdzało się „wieczne pióro”. Był to około dwu metrowy kij, składający się z kilku elementów oraz niedużej puszki farby z knotem, który to odgrywał rolę stalówki w piórze.
Rudy
Pomysłodawcą „wiecznego pióra” był Jan Bytnar „Rudy” (bohater książki „Kamienie na szaniec”). Swój wynalazek wykorzystał m.in. do namalowania kotwicy na cokole Pomnika Lotnika, który stał na Placu Unii Lubelskiej. Trzeba podkreślić, że pomnik znajdował się w niemieckiej dzielnicy gdzie mieszkali gestapowcy i przedstawiciele władz.
Akcję zdecydował się przeprowadzić tuż przed godziną policyjną. Dla ułatwienia wyłączono latarnie, niestety służby szybko to naprawiły. Także malowanie znaku odbyło się w pełnym oświetleniu, po czym Rudy odjechał z palcu na rowerze.
Symbol za życie
Tadeusz Zawadzki „Zośka” (również bohater „Kamieni na szaniec”), za namalowanie największej ilości kotwic w Warszawie, otrzymał od Komendanta Głównego „Wawra”, honorowy pseudonim „Kotwicki”.
Czytając o wyczynach tych młodych ludzi przez chwilę można pomyśleć, że była to dla nich zabawa. I nawet jeżeli udane akcje przynosiły im radość i satysfakcję to zagrożenie było realne. O czym przekonały się Ewa Urbanowiczówna i Irena Waligórska. Obie harcerki wielokrotnie umieszczały kotwice na murach, aż do 9 czerwca 1942 r. kiedy to zostały aresztowane. Przewieziono je do Auschwitz-Birkenau, gdzie zginęły.
W trudnych czasach kotwica dawała Polakom nadzieję na zwycięstwo. Dziś symbol ten nadal rozpowszechniany jako wyraz pamięci i szacunku dla tych, który oddali swoje życie na naszą wolność.